Jakie wielkie mury.
Jakie wielkie mury. Przynajmniej dla niektórych a w środku wielka piaskownica. Najfajniejsza w salonie. Przyszłym salonie znaczy ...
Jakie wielkie mury. Przynajmniej dla niektórych a w środku wielka piaskownica. Najfajniejsza w salonie. Przyszłym salonie znaczy ...
Murowanie wymaga miejsca, gdzie można zeskładować materiały budowlane: cement, wapno, betoniarkę i takie tam. My zaczęlimy budowę szopki a a nasza ekipa budowlana - fundamentów. Kto pierwszy skończył? Oczywiście my - budka w wersji letniskowej poniżej ;) Dach ekipa zorganizowała we własnym zakresie.
A tymczasem fundamenty przedstawiały się następująco.
Trochę to wygladało jak mury domu. Ale niestety, na te musieliśmy jeszcze poczekać. I tutaj pojawił się nasz pierwszy dylemat - na jaką wysokość wznieść fundamenty? Pomni rad kolegi, że lepiej za wysoko niż za nisko zastanawialiśmy się na jeszcze jedną warstwą bloczków. Ostatecznie pozostaliśmy na wysokości, która wraz z podłogą wychodzi na poziom zero wyznaczony przez geodetę. Patrząc z perspektywy czasu to był dobry wybór - powierzchnia działki nie jest płaska i z niższej strony będziemy musieli i tak dużo ziemi podsypać ale z drugiej strony nie grozi nam, że spływająca woda wleci nam do salonu.
Ledwo coś zaczęło wystawać z ziemi, a już zostało wyrównane. Mowa tu oczywiście o ławach fundamentowych, które zostały przysypane piaskiem. I znowu płasko :(
Ale pojawiły się bloczki betonowe jako zapowiedź kolejnych zmian.
Darowaliśmy sobie podlewanie wylanych ław fundamentowych. Przyroda zrobiła to za nas znacznie lepiej. O ile na początku się cieszyliśmy, to po kilku dniach ulewnych deszczów pojawiła się konsternacja: pada OK, dobrze dla betonu, ale kiedy to nasz basenik wyschnie i będzie można kontynuować pracę?
Tymczasem po pierwszym słonecznym dniu kierownik ekipy budowlanej zadzwonił z informacją, że należy przygotować piasek do zasypania fundamentów i bloczki betonowe. Na pytanie, a co z izolacją dysperbitem ław fundamentowych odpowiedział, że to już jest zrobione. Szybko przyjechaliśmy zobaczyć i rzeczywiście. Jaka miła niepodzianka.
Poszliśmy za ciosem, i na następny dzień po wylaniu chudziaka w szalunki zostało włożone zbrojenie.
Mając na uwadze ostatnie opóźnienia spowodowane problemami z dojazdem na działkę, droga została bezkosztowo wzmocniona "czym się da" :) Wysypaliśmy ładnych kilkanaście taczek cegłówki i kamieni ale te rozlożone na odlgłość 80 metrów były ledwo widoczne. Coż, zawsze coś ...
Opłaciło się utwardzenie drogi. Jak widać wjechały dwie, a co się później okazało, trzy betoniarki.... A to z tego powodu, że betonu miało być 13m3 a wyszło 15m3, a tyle dwie pierwsze nie mialy.
Samo zalewanie bez problemów
i teraz tylko czekać aż beton zwiąże i podlewać od czasu do czasu :)